sobota, 8 września 2012

Laptop Toshiba L750/L755 i zawrót głowy

Cześć!
Wydawało by się, że mając dość konkretną wiedzę na temat komputerów, wybrać laptopa na studia nie będzie wielką sztuką. Zdziwiłem się, bo wybór był dla mnie trudny i balansując pomiędzy swoją wiedzą a zupełnie nowymi oznaczeniami przeglądałem ofertę w sklepie. Albo to technika ruszyła do przodu albo to ja zaspałem.

Dokładnie tydzień temu zakupiłem nowego laptopa a dokładnie: Toshiba model Satellite L750/L755.





Zaraz po zakupie zacząłem się zastanawiać, dlaczego lapki mają takie dziwne nazwy, praktycznie każdy przenośny komputer posiada w nazwie jakiś dziwny ciąg liczb pomieszany z literami. Producenci komputerów powinni raczej pójść w ślady kolegów z branży telefonicznej, gdzie mamy serie np. Xperii, Wave itd, ale to czepianie się ;-). Po siedmiu dniach użytkowania jestem zadowolony. Co prawda pograć na tym sprzęcie nie pogram (podczas grania w Wiedźmina 2 mam pokaz slajdów). Pomimo wystarczających 4 GB pamięci ram, nie dysponuje zbyt dobrą kartą graficzną: GeForce 315M, a także procesorem: Intel Pentium 2x 2.20 GHz.
Ale wiadomo nie samym graniem żyje użytkownik komputera ;-). To co przemawia zdecydowanie 'za' Toshibą to port HDMI - wreszcie mogę oglądać filmy, czy seriale w lepszej rozdzielczości na ekranie telewizora. Poza tym laptop posiada bluetooth, USB 3.0, wbudowaną kamerkę internetową wraz z mikrofonem. Ekran o wielkości 15.6 cali jest wystarczający i wyraźny - tak, wiem co pomyślą wyjadacze "tak jak w każdym", warto jednak o tym wspomnieć.



Z komputera korzysta mi się bardzo przyjemnie, były początkowe trudności z pisaniem - przyzwyczajeniem się do "gładkiej klawiatury" ale to już pomału przeszłość. Dodatkowo zakupiłem tylko myszkę, myślę jednak, że przydała by się jakaś podstawka coby można było korzystać z lapka np.  leżąc na łóżku, czy trzymając go na kolanach - choć chodzą słuchy, że jest to niezdrowe, będę musiał zrobić re-search...

A o co chodzi z zawrotem głowy w tytule? Ano już wyjaśniam.
Przychodzi taki moment wśród świeżo upieczonych posiadaczy laptopów (gdzieś po 10 min użytkowania) kiedy zadają sobie pytanie: "hm, a co z baterią?" Tak samo było ze mną. Opiszę jak to wyglądało. Otwieram instrukcje, pełno informacji o tym jak korzystać z urządzenia, co robić wolno czego nie wolno, niewskazane jest używanie młotka przy zawieszce i inne tego typu, wiecie stuff który wypisywany jest na każdym sprzęcie elektronicznym. W prawdziwe zdumienie wprawił mnie fakt, że o samej baterii było napisane bardzo mało, i to jeszcze w stylu o którym wspomniałem wcześniej (gdzie przechowywać, w jakiej temp, co wolno, co nie). No OK, takie informacje są ważne, ale przydałaby się instrukcja jak ładować taką baterię. Nie trzeba być wyjadaczem komputerowym, żeby wiedzieć, że jest to bardzo delikatna część komputera przenośnego i bardzo łatwo ją zepsuć - właśnie przez złe korzystanie. Sprzedawca w sklepie przy ladzie rzucił hasłem, żeby sformatować 2 razy czy coś tam. Jak się później dowiedziałem była to zła porada, ponieważ dysponuję baterią Li-ion - która jest już fabrycznie sformatowana przez producenta, oczywiście nie dowiedziałem się tego z instrukcji a z internetu - wielkiego źródła wiedzy które odwiedza każdy człowiek kiedy nad czymś się głowi. Ja również... i co? I  nic ;-) bo wygląda na to, że nie ma określonego sposobu ładowania baterii, co strona to inaczej, co porady to inne. Odwiedziłem szereg serwisów internetowych i metodą wykluczeń spróbowałem ustalić jak najlepiej się z nią obchodzić. Ale czy jest to dobre? Nie wiem. Dowiem się pewnie gdzieś za rok albo wcześniej kiedy będę musiał lecieć po nową.

3 komentarze:

  1. Masz już tego laptopa 3 lata, co możesz teraz o nim powiedzieć, jest nadal warty polecenia?

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre pytanie.zreszta zawsze co roku wychodzi cos nowego niby lepszego :

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam go do dziś. Bez formatu od samego początku (a używam bardzo intensywnie). Laptop nie do zdarcia, naprawdę jestem zadowolony. Mogę polecić. W razie pytań jestem do dyspozycji.

    OdpowiedzUsuń