czwartek, 14 marca 2013

Jak często zwracasz uwagę na opinię innych?





Jakiś czas temu złapałem siebie na tym, że spędzam kolejna godzinę na przewijaniu serwisu filmowego w poszukiwaniu filmu na wieczór. Nie byłoby nic w tym złego gdyby nie fakt, że to była już druga godzina poszukiwań i nie jest to pierwszy raz. Działo się to na takiej zasadzie:
gdy już myślałem, że znalazłem coś godnego, "zupełnie przypadkowo" wędrowałem na dół portalu gdzie pojawiały się komentarze w stylu:





"Beznadzieja!!", "1/10", "Co za shit, stracone 1.5 godziny z życia" 

Często komentarz na tym się kończył, ale czasami jednak można było spotkać  inne negatywne opinie które były poparte jakimiś argumentami.


No nic, myślę sobie. Szukam czegoś innego. I tak mijają mi sekundy, minuty, godziny.
Za każdym razem

Jak świat długi i szeroki każdy ma swoje zdanie. Wiem, że trzeba ostrożnie ważyć opinię innych, ale niestety nasz mózg już tak ma, że nawet jeśli zobaczymy tylko dwie opinie w stylu wymienionych wyżej, i mając świadomość, że są one nic nie warte, to i tak w nas zostaną.


Żyjemy w świecie gdzie wszystko podlega ocenie. Nie ma takiej możliwości abyśmy nie byli w stanie przeczytać opinii, poznać czyjegoś zdania na temat czegokolwiek co by nas interesowało. 
W gruncie rzeczy to dobrze - dzięki temu mamy możliwość sprawdzenia danego produktu. Źle dzieje się, kiedy tak jak ja tracimy czas na defacto pierdołę, bo zapomnieliśmy o jednej zasadzie, że przecież to co jednemu się podoba innemu może już mniej, albo w ogóle.  

A może warto raz na jakiś czas pokierować się swoją intuicją, tak jak robiło się to kiedyś, nawet jeśli miało by się przy tym "sparzyć"? 


W sobotę byłem w kinie. To była bardzo szybka decyzja, nie miałem czasu na przeczytanie czegokolwiek na temat filmu. Seans kosztował 20 złotych. Nie powiem na jakim filmie byłem :) Wystarczy tylko fakt, że nie podobał mi się, miał mnóstwo błędów, logicznych nieporozumień, nie mówiąc już o tym, że w ogóle mnie nie wciągnął. Ale jakie były emocje kiedy z głupot na ekranie jedną ręką łapałem się za głowę a drugą wskazywałem w stronę ekranu, i kiedy śmiałem się sam do siebie na sali kinowej :)

Mimo wszystko 2 dychy plecy - fakt, z drugiej strony nie wiedziałem, że ze mnie taki krytyk filmowy co by się wiercił przez niedociągnięcia filmu w siedzeniu podczas seansu.

2 komentarze:

  1. Komentarze innych są trochę jak reklama ,którą oglądasz w telewizji,ale wbija w Twoją podświadomość pozytywne emocje,albo od początku mówi stój!Bo się sparzysz.Pewna mądrość mówi-ucz się na cudzych błędach ,więc często po prostu nie sprawdzając jak jest w istocie omijamy dane rzeczy.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ucz się na cudzych błędach" w sprawach życiowych jak najbardziej. W tych innych stracimy co najwyżej pieniądze i czas co jednak czasami jest warte poświęcenia, potwierdzenie zawarłem w końcowym akapicie. Spróbować czegoś nowego, np. zamówić w restauracji danie bez konsultacji z kelnerem, o dziwnej nazwie które okaże się obrzydliwe. Kasa stracona, odruchy wymiotne, z drugiej strony uczucie, że spróbowało się czegoś nowego i można przy okazji napisać na blogu, że nie warto się za to zabierać :). Oczywiście piszę tutaj o przyziemnych sprawach, jak na przykład w notce - film. Wiadomo, że przy wyborze nowego samochodu, komputera, drogiej sokowirówki, etc "wypadało by" zerknąć co na ten temat mają do powiedzenia inni ludzie.

    OdpowiedzUsuń